poniedziałek, 12 czerwca 2017

ODCIENIE SZAROŚCI ROZDZIAŁ 3

            - Mam dość tej bladej fretki - żaliła się Hermiona, siedząc razem z Ginny na kanapie w salonie.
         - Wiesz co Miona? Ja mam dziwne wrażenie, że on ci się podoba - oświadczyła rudowłosa po chwili namysłu. Twarz starszej Gryfonki momentalnie pokryła się rumieńcem.
         - Wcale nie! Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy? - zapytała z oburzeniem.
         - Ostatnio wyjątkowo często o nim wspominasz. Temat rozmowy za każdym razem schodzi na niego.
         - Nieprawda! Ja wcale...
         - Oj, przestań się wypierać - przerwała jej panna Weasley - Wcale ci się nie dziwię. Niezłe z niego ciacho, a od czasu zerwania z moim przygłupim bratem nie miałaś żadnego faceta.
         - Masz jeszcze coś bardziej dołującego do powiedzenia?
      - Nie mówię tego, żeby ci dokuczyć. Po prostu uważam, że potrzebujesz mężczyzny w swoim życiu.
         - Świetnie radzę sobie sama, a poza tym mam Krzywołapa. Naprawdę bardzo dobrze się dogadujemy.
         Ginny spojrzała na przyjaciółkę z politowaniem.

#################################

         Siedziała w swoim gabinecie, kiedy tak jak co rano do środka wparował Malfoy. Rzucił się na kanapę, przez co mebel zaskrzypiał niemiłosiernie.
         - Nauczysz się kiedyś pukać? - zapytała zirytowana. - I szanować meble w moim gabinecie?
         - Nie sądzę - odparł uśmiechając się ironicznie. - Nauczysz się kiedyś ujarzmiać szopę na głowie?
         Kobieta zacisnęła pięści. Jej włosy wcale nie przypominały szopy. Chciała się czymś odgryźć, ale postanowiła nie zaczynać kolejnej dziecinnej kłótni.
         - Musimy już iść - westchnęła rozluźniając się.
         Jednocześnie podnieśli się ze swoich miejsc i podążyli w stronę wyjścia. Arystokrata otworzył drzwi, przepuszczając Gryfonkę pierwszą. Kobieta uniosła brwi w geście z zdziwienia.
         - No co? Z tyłu jest na co popatrzeć - zaśmiał się, przyozdabiając twarz uwodzicielskim uśmiechem.
         - Czy ty jesteś jakiś bipolarny? - prychnęła brązowowłosa.
         - Bi co?
         - Raz jesteś złośliwym dupkiem, raz podrywaczem. Twoja osobowość zmienia się jak w kalejdoskopie.
         - W kalejdo czym?
         - Nieważne.

################################

         - Źle, źle, źle! - powtórzyła po raz kolejny - Przyłóż się w końcu Malfoy. Trzylatek pokonałby cię w pojedynku.
         - Myślisz, że się nie staram - spytał przez zaciśnięte zęby - Może jesteś słabą nauczycielką.
         - Albo ty do niczego się nie nadajesz! - odburknęła - Niby taki czysto-krwisty, a nie radzi sobie z najprostszymi zaklęciami!
         W jednej chwili znalazł się przy niej i przygwoździł ją do szafki z podręcznikami do obrony przed czarną magią. Kobieta skuliła się, widząc jak blondyn góruje nad nią wzrostem. Różdżka wyślizgnęła się z jej ręki, przez co jej szanse na ucieczkę z żelaznego uścisku zmalały do zera.
         - Nikt nie będzie mnie obrażał - wysyczał do ucha przerażonej Gryfonki, zaciskając palce na jej ramionach - A już szczególnie taka brudna szlama jak ty.
         Jej serce biło jak szalone, kiedy patrzyła w jego szare oczy, które w tym momencie ukazywały czystą wściekłość. Z jednej strony odczuwała zażenowanie z powodu bliskości blondyna, a z drugiej ogarniał strach, że zrobi jej krzywdę.
         - Przepraszam - wymamrotała, czując łzy na policzkach. Mężczyzna uniósł brwi i puścił ją. Chwycił swoją, wiszącą na wieszaku kurtkę, by chwilę później wyjść z pomieszczenia, trzaskając drzwiami.

################################

         Leżał na sofie, trzymając w ręce do połowy pustą butelkę po ognistej whisky. Ze znudzeniem patrzył na wyblakły już mroczny znak na przedramieniu. Obiecał sobie, że nie będzie taki jak ojciec, a tymczasem kolejny raz stracił nad sobą panowanie i o mały włos skrzywdził niewinną kobietę. Z wściekłością rzucił naczyniem o najbliższą ścianę, tak że rozbiło się z głośnym hukiem. Bursztynowy płyn spłynął na podłogę, tworząc plamę na drogim, perskim dywanie.
         Mężczyzna usiadł gwałtownie i złapał jasne kosmyki na głowie. Powinien był zostać w Azkabanie. Zasłużył na to. Wyjął różdżkę z kieszeni, by zaklęciem przywołać kolejną butelkę whisky. Odkręcił korek i pociągnął duży łyk alkoholu. Ciecz przyjemnie zapiekła go w gardło.

###############################

         - Oj Smoku, Smoku - westchnął Blaise, wchodząc do salonu. - Zostawiłem cię samego na jeden wieczór.
         Salon w Malfoy Manor przypominał pobojowisko. Na podłodze piętrzyły się potłuczone butelki po ognistej whisky oraz opakowania papierosów, natomiast na kanapie spał sobie w najlepsze blond-włosy arystokrata, chrapiąc donośnie. Jego ubranie było wygniecione i poplamione, a włosy sterczały we wszystkie strony, domagając się grzebienia, lub choćby kropli "Ulizanny". Wszystko razem przedstawiało dość żałosny widok.
         Ciemnoskóry mężczyzna ponownie westchnął i kilkoma machnięciami różdżki posprzątał pokój. Następnie podszedł do przyjaciela, by go obudzić. Zaczął klepać jego ramię oraz twarz. Blondyn obrócił się na bok i zaczął bełkotać coś o nieznośnych babach z ministerstwa.
         - No cóż, chyba nie pozostawiasz mi wyboru - powiedział do siebie Blaise, celując w śpiącego różdżką. - Aguamenti.
         Czując zimny strumień wody na twarzy, Draco momentalnie zerwał się z miejsca.
         - Oszalałeś Diable! - wrzasnął, zakrywając mokrą twarz rękami. Przy takim bólu głowy światło z pewnością nie było sprzymierzeńcem. - Co z tobą nie tak?
         - Za 20 minut rozpoczyna się twoje szkolenie - odparł brunet patrząc na zegarek. - Nie wiem jak, ale doprowadź się do porządku. Nie możesz iść do ministerstwa wyglądając, jak kloszard.
         Na te słowa blondyn przeklął szpetnie i z powrotem położył się na kanapie, nie zważając na przemoczone ubranie.
         - Nigdzie się nie wybieram - oświadczył, zatapiając twarz w poduszkach - Zostaw mnie w spokoju.
         - Znowu chodzi o Granger? Przecież ona chyba nie jest aż tak zła - zapytał Blaise ze zdziwieniem w głosie.
         - Przez nią tracę nad sobą kontrolę.
         - Czyżbyś w końcu postanowił przyznać, że jest zniewalająco piękna i nie możesz powstrzymać się od rzucenia się na nią? - zaśmiał się brunet.
         Smok podniósł głowę z kanapy, by spojrzeć spode łba na przyjaciela.
         - Nie powstrzymałem się - odparł. - Ale tylko po to, by prawie zrobić jej krzywdę i nazwać brudną szlamą.
         Zapanowała chwila milczenia, podczas której brunet wypuścił głośno powietrze z płuc, a blondyn niezgrabnie wstał z kanapy, by zataczając się podążyć w stronę łazienki.

################################

         Ubierając się do pracy, zauważyła na swoich ramionach siniaki oraz ślady po paznokciach. Westchnęła ciężko. Dzień był bardzo upalny, a ona nie mogła sobie pozwolić na założenie koszuli bez rękawów.
         - No cóż, najwyżej się ugotuję - powiedziała do siedzącego na posłaniu Krzywołapa. Włożywszy zakrywające ramiona ubranie, udała się do przedpokoju, by spojrzeć w lustro. Nieprzespana z powodu koszmarów noc wyraźnie dała o sobie znać. Sine oznaki zmęczenia odznaczały się na bladej skórze, sprawiając, że nastrój Gryfonki, o ile to możliwe, stał się jeszcze bardziej podły. Usiadła z bezsilności, rozpamiętując poprzedni dzień. Miała nadzieję, że problemy z czystością krwi zostały zażegnane tuż po pokonaniu Voldemorta i już nigdy nie zostanie nazwana szlamą.

         - Nadzieja matką głupich - westchnęła, podnosząc się z miejsca. Założyła niewygodne szpilki i z cichym trzaskiem deportowała się do ministerstwa.

Witam po dość długiej przerwie. Postaram się dodawać częściej rozdziały, ponieważ wreszcie będę miała na to czas.
Pozdrawiam Zoe Collins :-)