Powoli otworzyła powieki, a na jej
twarz wypłynął lekki uśmiech. Dawno nie czuła się tak wypoczęta. Ciągłe
koszmary i warty nocne nie pozwalały przesypiać w spokoju całych nocy.
Chciała wstać, by zacząć rozkoszować
się miło rozpoczętym dniem, jednak coś ją powstrzymało. Tym czymś było silne
ramię owinięte wokół jej talii. Odwróciła głowę w stronę przeszkody i zamarła.
Tuż obok niej leżał Draco Malfoy, śpiąc w najlepsze. Jego przystojna twarz była
niezwykle spokojna, usta lekko otwarte, a jasne włosy rozrzucone w artystycznym
nieładzie. Wyglądał tak słodko i rozkosznie, że nie mogła oderwać od niego
wzroku.
Po kilku minutach otrząsnęła się
chwilowego transu. Delikatnie, by go nie obudzić wyplątała się z uścisku.
Chłopak poruszył się nieznacznie i wymamrotał coś niezrozumiałego, ale ku
zadowoleniu Hermiony dalej spokojnie spał. Na palcach wyszła z namiotu, po
drodze zarzucając na ramiona kurtkę. Usiadła na pieńku, a jej myśli zaczęły
błądzić wokół pewnego ślizgona.
Od nieszczęsnego pobytu w Malfoy Manor
jego zachowanie było delikatnie mówiąc dziwne i nieprzewidywalne. Zamiast
wyzywać ją od szlam, wspierać ciotkę podczas tortur, życzyć jej śmierci w
straszliwych męczarniach, opatruje ją, ratuje z opresji i pomaga. Co było powodem
tak diametralnej zmiany? Dlaczego chłopak, który od zawsze uprzykrzał jej życie
nagle się o nią troszczy? Tyle nurtujących pytań, żadnych odpowiedzi. Jakby
tego było mało wciąż czuła na sobie jego piękny, mącący w głowie zapach.
- Widzę, że już ciepło księżniczce -
podskoczyła, słysząc głos Malfoya. Odwróciła się w jego stronę. Stał z rękami w
kieszeniach i ironicznym uśmieszkiem na twarzy. Skwitowała jego wypowiedź
cichym prychnięciem.
Nastała chwila milczenia, w której to chłopak
usiadł, tuż obok dziewczyny. Przypatrywali się sobie nawzajem, wciąż nie mówiąc
ani słowa. Dopiero tej nocy poczuli, jak bardzo doskwierała im samotność. Niby
przebywali razem, ale kompletny brak możliwości wygadania się drugiej osobie
pogłębiał i tak ciężką, dręczącą ich depresję.
- Możesz mi wyjaśnić, dlaczego robisz
to wszystko? - zapytała przerywając ciszę. Wyraz jego twarzy z ironicznego stał
się nieodgadniony. Przeczesał nerwowo włosy i westchnął.
- Po prostu nie chcę być taki jak moja
rodzina - wymamrotał. - Te ich poglądy na temat czystości krwi kompletnie
mijają się z prawdą.
Na te słowa Brązowowłosa otworzyła usta
ze zdziwienia i wytrzeszczyła oczy. Przez sześć lat znajomości z Blondynem nie
spodziewała się usłyszeć od niego takiego wyznania. Draco Malfoy krytykujący
swoją rodzinę?! Przecież to niedorzeczne.
- Pewnie miałaś mnie za bezdusznego
śmierciożercę, tępiciela szlam niezdolnego do jakichkolwiek ludzkich uczuć -
stwierdził z wyraźną goryczą, tępo wpatrując się przed siebie.
- A za kogo miałam cię mieć skoro tak
chętnie obrażałeś osoby urodzone w mugolskich rodzinach, a swojego ojca,
zagorzałego śmierciożercę, dosłownie ubóstwiałeś - odparła oskarżycielskim
tonem, na co chłopak spuścił głowę i wbił w wzrok w swoje dłonie.
- Kiedy postanowiłeś przejść na słuszną
stronę - spytała po chwili, już nieco spokojniejszym głosem.
- Po tym, jak dowiedziałem się o
śmierci mojej matki. To było dla mnie jak impuls. Od razu po przeczytaniu listu
od ojca, który wyraźnie mówił, że to on jest za to odpowiedzialny, pobiegłem do Dumbledore'a, wiedząc, iż jest on jedyną osobą, która może
mi pomóc. Nie pomyliłem się. Pozwolił mi zostać szpiegiem zakonu. Później
wtajemniczył mnie w cały wasz plan i w razie problemów taki jak ten ze
schwytaniem ciebie przez szmalcowników, miałem pomóc. To była słuszna decyzja, dzięki której nie splamiłem krwią swoich rąk. Wreszcie miałem odwagę postawić się ojcu.
Kiedy skończył opowiadać ponownie
nastała między nimi cisza. Hermiona próbowała przyjąć te wszystkie informacje
do wiadomości, Draco czekał na jej reakcję. Po kilku minutach Gryfonka
otrząsnęła się z zamyślenia i spojrzała prosto w oczy swojego towarzysza. Przy
okazji zauważyła, że miały one piękny, szaroniebieski odcień.
- Zawsze wierzyłam, że pod tą twoją
skorupą nienawiści kryje się cząstka dobra - oświadczyła nieśmiało. - Dziękuję za to, że
uratowałeś przed śmiercią.
- Nie ma za co - odparł trochę
zawstydzony, w końcu nigdy nie spodziewał się usłyszeć pochwały z ust Hermiony
Granger. - Mam nadzieję, że uda mi się chociaż w najmniejszym stopniu odkupić
swoje winy.
####################
Od tamtego poranka ich relacje znacznie
się poprawiły. Codziennie spędzali razem dużo czasu na planowaniu dalszych
działań, rozmowach czy zwykłym wspólnym milczeniu. Ich dni co prawda dalej
polegały głównie na wędrówce, rzucaniu zaklęć ochronnych i staniu na warcie,
jednak czuli się dużo raźniej.
Jednocześnie zamiast zwykłej sympatii
oboje zaczęli odczuwać coś więcej. Każdy przypadkowy dotyk czy bliskość
powodowały szybsze bicie serca i dziwny, ale przyjemny dreszcz. Jednak żadne z
nich nie miało odwagi się do tego przyznać, szczególnie, że było jeszcze
stanowczo za wcześnie na mówienie o wzajemnym zaufaniu.
####################
Któregoś wieczoru siedzieli przed
namiotem, odpoczywając po całodniowej podróży, kiedy oślepiło ich
jasnoniebieskie światło. Na leśnej polanie, niedaleko ich obozu pojawił się
srebrzysty jeleń. Hermiona od razu rozpoznała w nim patronusa Harry'ego.
Zerwała się z miejsca i wpatrywała się zwierzę, zmierzające w ich kierunku. W
pewnym momencie jeleń przemówił głosem jej czarnowłosego przyjaciela.
- Mamy nadzieję, że jesteś już
bezpieczna, a ta tchórzofretka nie zawiodła - na wzmiankę o tchórzofretce Draco
skrzywił się lekko. - Póki co nie udało nam się znaleźć kolejnego horkruksa i
nawet nie wiemy, gdzie szukać. Potrzebujemy twojej pomocy. Spotkajmy się w
Muszelce na przedmieściach Tinworth. Dom otoczony jest silnym zaklęciami
ochronnymi, dlatego musicie się aportować się na plaży. Uważaj na siebie Miona.
Po
wypowiedzeniu ostatniego słowa patronus rozpłynął się w powietrzu. Dziewczyna
jeszcze długo wpatrywała się w miejsce jego zniknięcia. Kamień spadł jej z
serca na wieść, że Harry i Ron są bezpieczni.
- Czeka nas kolejna podróż - westchnął
Draco, wyrywając Hermionę z chwilowego odrętwienia. Niezbyt podobał mu się
pomysł spotkania z resztą Złotego Trio. Przez te kilka tygodni był bardzo zadowolony
z towarzystwa Brązowowłosej i zwyczajnie nie chciał się nią z nikim dzielić, a
już szczególnie z Bliznowatym i Łasicą. Bał się, że oboje zaczną ją nastawiać
przeciwko niemu, albo co gorsza przypomni sobie ona o miłości do tego rudego
śmierdziela.
- Na to wygląda - odparła dziewczyna,
uśmiechając się na myśl o ponownym zobaczeniu przyjaciół. - Swoją drogą nie sądziłam,
że Harry potrafi wyczarowywać mówiące patronusy.
####################
Oto kolejna część miniaturki!!! W najbliższym czasie postaram się dodać w końcu kolejny rozdział "Odcieni szarości", bo niestety trochę zaniedbałam to opowiadanie, za co przepraszam.
Pozdrawiam cieplutko,
Zoe Collins