- Crucio!
- usłyszała kolejny raz, a jej wymęczone ciało przeszył rozdzierający ból.
Zacisnęła zęby, żeby nie krzyknąć. Nie chciała dać czarnowłosej kobiecie
satysfakcji. Ukradkiem spojrzała na swoje przedramię. Z wyrytego nożem napisu
"Szlama" obficie spływała krew, tworząc szkarłatną plamę na
marmurowej podłodze.
- Nadal nic nie powiesz? - wysyczała
Bellatriks, chwytając Hermionę za włosy i podciągając ją ku górze. - Draco!
Tuż przy nich zmaterializował się
wysoki, blond-włosy chłopak.
- Zawlecz szlamę do lochów - rozkazała
Bella, puszczając dziewczynę, tak że ta boleśnie upadła na posadzkę. Blondyn
skinął głową i nie siląc się na delikatność złapał nie zranioną rękę Gryfonki, by chwilę później ciągnąć ją za
sobą jak worek ziemniaków.
W ciszy przemierzali długie korytarze.
Dziewczyna nie miała siły przyjrzeć się wnętrzom, jednak wiedziała, że są zimne
i mroczne. Kiedy znaleźli się w lochach do wszechobecnego chłodu doszedł
jeszcze okropny zapach zgnilizny.
W pewnym momencie Draco się zatrzymał,
by otworzyć skrzypiące, metalowe drzwi. Wszedł do ciemnego pomieszczenia i ku
wielkiemu zdziwieniu Hermiony, ostrożnie wciągnął ją do środka. Uścisk na jej
nadgarstku też wyraźnie zelżał.
- Zaraz wrócę po twoją torebkę -
usłyszała szept blondyna przy swoim uchu. - Wydostaniemy się stąd.
Chłopak delikatnie ułożył dziewczynę na
podłodze i po chwili namysłu przykrył swoją marynarką. Następnie wyszedł
zamykając za sobą drzwi.
Nie wierzyła w to co się działo.
Jeszcze niedawno planowała dalsze poszukiwanie horkruksów razem z Harrym i
Ronem, a teraz leży ledwo żywa w lochach swoich śmiertelnych wrogów. Jednak tym,
co najbardziej ją zaszokowało były słowa i zachowanie młodego Malfoya.
- Chyba zaczęłam majaczyć - powiedziała
do siebie, bardziej wtulając się w okrywające ją ubranie. Jednocześnie poczuła
piękny zapach męskich perfum, dzięki któremu smród zgnilizny przestał być dokuczliwy.
Wycieńczona bólem, otulona wspaniałą wonią wkrótce zasnęła.
####################
Otworzyła zaspane oczy i mocno
ziewnęła. Rozejrzała się dookoła. Zamiast zimnych kamiennych murów otaczały ją
płócienne ściany znajomego namiotu. Odetchnęła z ulgą.
- To był tylko zły sen - pomyślała,
przeciągając się. Powoli wstała z niewygodnej pryczy i narzuciła na siebie
puchową kurtkę. Przeszukała kieszenie, ale nie znalazła różdżki. Postanowiła
porozmawiać na ten temat z Harrym i Ronem.
Podeszła do wyjścia i odsunęła,
zasłaniający je materiał. Jednak zamiast znajomych rudej i kruczoczarnej
czupryny, jej oczom ukazały bardzo jasne blond włosy, które mogły należeć tylko
do jednej osoby.
- Malfoy! - wrzasnęła, odwracając uwagę
chłopaka od czytanej książki.
- Tak mam na nazwisko. Gratuluję
spostrzegawczości Granger - zakpił Arystokrata i odłożył lekturę na bok.
- Co ty tutaj w ogóle robisz? - zapytała
zdenerwowanym głosem, ignorując sarkastyczną uwagę. - Gdzie są Harry i Ron?
- Ja siedzę, słuchając twoich wrzasków,
a Bliznowaty i Łasica dalej wypełniają misję - odparł wstając z zajmowanego
miejsca. - Uspokój się, nie po to wyciągnąłem cię z tych śmierdzących lochów,
żeby teraz zrobić ci krzywdę.
Na te słowa dziewczyna wybałuszyła oczy
i otworzyła usta w geście zdziwienia. Następnie prędko odwinęła rękaw kurtki,
by spojrzeć na swoje przedramię. Tak, jak się spodziewała widniał na nim wyryty
nożem napis "Szlama". Z jej oczu momentalnie pociekły łzy. Szybko
starła je dłonią, ale mimo tego nie umknęły uwadze Dracona.
- Próbowałem coś z tym zrobić, ale
najwyraźniej Bellatriks użyła przeklętego sztyletu - powiedział, a na jego
przystojnym obliczu odmalowała się troska wymieszana z goryczą. Imię ciotki
wymówił z wyraźną pogardą. Hermiona zakryła bliznę i z powrotem spojrzała na
chłopaka. Nigdy w życiu nie przypuszczała, że pan czystokrwisty arystokrata
Draco Malfoy mógłby zachować się w taki sposób.
Zapanowało niezręczne milczenie. Oboje
nie mieli pojęcia jak zachować w takiej sytuacji, dlatego wpatrywali się w
siebie wyraźnie zakłopotani.
- Aaa, i tu masz swoją różdżkę -
odezwał się ślizgon, sięgając do kieszeni swetra. - Twoja torebka leży na
stoliku.
- Dziękuję - odparła wyciągając rękę po
swoją własność. Ich palce na ułamek sekundy się zetknęły, wywołując dziwne
uczucie przyciągania między nimi. Policzki dziewczyny oblał delikatny
rumieniec, dlatego nie zważając na reakcję chłopaka wbiegła do namiotu
To wszystko nie mieściło się w jej
głowie. Draco Malfoy ratuje ją z opresji, opatruje rany, z pogardą mówi o
członkach rodziny, rozmawia z nią w cywilizowany sposób. Każdą z tych
informacji trudno będzie przyjąć do wiadomości.
####################
Od kilku dni wędrowali po puszczy, by
nie dać się złapać ścigającym ich śmierciożercom. Unikali swojego towarzystwa,
w razie potrzeby odzywali się do siebie jedynie półsłówkami. Dzięki temu nie
dochodziło między nimi do kłótni i niezręcznych sytuacji.
Jednak pewnego dnia, a raczej pewnej
nocy w ich relacjach nastąpił przełom. Draco siedział na warcie przed namiotem,
kiedy usłyszał rozdzierający wrzask. Natychmiast wbiegł do środka, wyciągając
różdżkę. Na swojej ciasnej pryczy leżała Hermiona rzucając się i krzycząc. Bez
wahania dopadł do dziewczyny, by chwilę później zamknąć ją w uścisku.
- Spokojnie, jestem tu - wyszeptał do
ucha Gryfonki, czując jak jej wątłe ciało po chwili rozluźnienia zaczyna się
trząść. Hermiona otworzyła oczy.
- Czemu tu jest tak zimno - zapytała
cichym głosem. Chłopak odsunął od siebie dziewczynę i przyłożył rękę do jej
czoła. Z ulgą stwierdził, że nie jest rozpalone.
- Zaraz jakoś na to poradzę - odparł i
zaczął rozglądać się w poszukiwaniu jakiegoś nakrycia. Niestety, żaden przedmiot
w pobliżu nie był przydatny, dlatego bez długiego namysłu położył się Brązowowłosej, tak że jej głowa spoczywała na
jego klatce piersiowe, a on sam mógł ją spokojnie opleść ramionami. Przykrył
ich szczelnie kocem, a dziewczyna mocniej się w niego wtuliła i po chwili
usnęła ukołysana spokojnym biciem jego serca oraz pięknie pachnącymi perfumami.
Draco natomiast długo wpatrywał się w
śliczną twarz swojej towarzyski, dopóki jej miarowy oddech, kwiatowy zapach
szamponu do włosów i jego nie utuliły do snu.
####################
Bardzo
przepraszam za tak długą nieobecność. Niestety, pojawiam się tu tylko na chwilę,
ponieważ wyjeżdżam i nie będę miała dostępu do komputera. Dlatego też możecie się
spodziewać kolejnej części miniaturki po 22.07.
Jeszcze
raz przepraszam i mam nadzieję, że po wyżej podanym terminie uda mi się jakoś
wynagrodzić opóźnienia.
Pozdrawiam,
Zoe
Collins
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz