- Co ty tu robisz Granger? - usłyszała
za sobą szyderczy głos. Odwróciła się w jego kierunku. Ujrzała znienawidzonego
mężczyznę. Pierwszy raz widziała go w tak żałosnym stanie. Platynowe kosmyki
sterczące we wszystkie domagały się mycia, nieogolony zarost odznaczał się na
bladej twarz, pod oczami wykwitały szaro-fioletowe sińce. Ubrania były w równie
złej kondycji. Wymięte i poplamione ognistą whisky przedstawiały prawdziwy obraz
nędzy i rozpaczy.
         - Halo! Mówię coś do ciebie!
Ogłuchłaś?!
         Otrząsnęła się i oderwała wzrok od
blondyna, odchrząkając cicho.
         - Jestem tu z polecenia Ministra -
odparła sucho. - Mam cię przekonać do kontynuowania szkolenia.
         - Niepotrzebnie się fatygowałaś -
burknął, podchodząc do stojącego w kącie barku. Nalał sobie pełną szklankę
bursztynowego trunku. Nim jednak zdążył podnieść ją do ust Hermiona machnęła
różdżką i wytrąciła mu naczynie z ręki. 
         - Oszalałaś Granger?! To moja ostatnia
butelka ognistej!!! - wrzasnął, by chwilę później, zataczając się lekko, ruszyć
w stronę lekko przestraszonej kobiety. Niestety, po drodze nie zauważył leżącej
na podłodze, drogocennej skóry tygrysa, przez co runął jak długi na posadzkę,
boleśnie obijając sobie twarz. Z powodu nieznanych przez samą siebie pobudek
kobieta podbiegła do leżącego arystokraty i złapała go za rękę, by pomóc mu
wstać.
         - Nie dotykaj mnie szlamo! - wrzasnął
Malfoy, odpychając rękę Hermiony.     Panna
Granger natychmiast się odsunęła, jednocześnie czując ból w okolicy blizny na
przedramieniu. Powstrzymała syknięcie, nie chcąc dać do zrozumienia, że obraźliwe
przezwisko zrobiło na niej wrażenie. Patrzyła jak mężczyzna niezdarnie wstaje i
po chwili bezwładnie opada na kanapę.
         - Co ty ze sobą zrobiłeś Malfoy -
powiedziała głosem, wyrażającym głębokie obrzydzenie. - Nigdy nie sądziłam, że
pan dumny arystokrata doprowadzi się do takiego stanu. To naprawdę żałosne.
         - Zamknij się! - warknął. - Nic o mnie
nie wiesz! Nie masz prawa mnie osądzać!
         - Bo co? Nic nie możesz mi zrobić, a
ktoś wreszcie powinien wykrzyczeć ci prawdę prosto w twarz - odwrzasnęła. -
Jesteś żałosnym wrakiem człowieka Malfoy i to na własne życzenie. Teraz
najlepiej jeszcze się poddaj! Wróć do Azkabanu! Dementorzy chętnie przywitają
cię pocałunkiem!
         - Mówiłem ci żebyś się zamknęła! Nie
będzie mnie pouczała jakaś głupia szlama! - powoli zaczynał tracić cierpliwość.
Gorączkowo przetrząsał kieszenie w poszukiwaniu różdżki. W końcu odnalazł zgubę
i wycelował nią prosto w kobietę.
         - Proszę bardzo! Tylko spróbuj rzucić
zaklęcie, a zjawią się aurorzy, by zabrać cię do Azkabanu. Uprzedzam, że nie
będziesz miał żadnej możliwości na ułaskawienie.
         Wściekle odrzucił magiczny atrybut, na
co Hermiona wyraźnie odetchnęła.
         - Nikt z was nie wie jak to jest -
mamrotał pod nosem. - Nikt z was nie musiał torturować niewinnych ludzi,
oglądać ich śmierci. Nikt z was nie był zmuszony do zostania śmierciożercą.
         Szlachetne serce panny Granger ścisnął
żal. Mimo wszystko bardzo współczuła Malfoyowi. Wiedziała, że nikt nie
zasługuje na taki los.
         - Właśnie dlatego chcemy ci pomóc -
odparła cicho. - Chcemy dać ci szansę na normalne życie.
         - Zrozumiesz wreszcie Granger, że tacy
jak ja nie mają szansy na normalne życie - prychnął. - Paskudna przeszłość
nigdy nie przestanie mnie prześladować. Czy to w snach, czy w szyderstwach
wypowiadanych przez ludzi na ulicy.
         - W takim razie może warto coś zrobić,
aby przyszłość zarysowała się w lepszych barwach.
         Podniósł spuszczoną do tej pory głowę i
spojrzał na nią pełnymi goryczy oczami. W jednej chwili był wściekłym, pewnym
swoich racji, lecz lekko podłamanym ślizgonem, by zaraz później zmienić się w
kogoś słabego, odartego z dumy. Serce Gryfonki ścisnął jeszcze większy ból.
Trwali w milczeniu przez kilka minut, wpatrując się w siebie intensywnie. W
końcu Hermiona przerwała kontakt wzrokowy i odchrząknęła cicho.
         - Ja już muszę iść - odezwała się,
kierując w stronę wyjścia. - Nie zapominaj o tym, że masz wybór. Tylko od
ciebie zależy, którą drogą pójdziesz.
         Nie doczekała się odpowiedzi, dlatego
nie patrząc za siebie wyszła z pomieszczenia.
####################
         Przyszła do pracy wyjątkowo wcześnie i
ku jej wielkiemu zdziwieniu drzwi do gabinetu były otwarte, mimo że z pewnością
zamknęła je dzień wcześniej. Powoli weszła do środka, a jej oczom ukazał się
kolejny szokujący widok. Otóż na fotelu leżał jak gdyby nic Draco Malfoy z
bezczelnie rozwalonymi na jej biurku nogami. 
         - Kto cię tu wpuścił? - zapytała ze
złością.
         - Sam się wpuściłem - odparł, a na jego
wyjątkowo przystojne oblicze wkradł się typowy, złośliwy, ślizgoński uśmieszek.
Wygląd mężczyzny diametralnie zmienił się w stosunku do wczorajszego dnia. Jego
twarz była umyta, świeżo ogolona, ubrania czyste i jak zwykle ostatnio,
wystylizowane na typowego bad boya. Włosy nie przypominały wroniego gniazda, a
były ułożone w artystyczny nieład. W powietrzu dookoła niego nie unosił się
odór alkoholu, lecz zapach subtelnych, męskich perfum. Krótko mówiąc, przedstawiał
naprawdę miły obraz dla oka.
         - Zrób zdjęcie, zostanie na dłużej - odezwał
się, puszczając oczko do kobiety, na co ta prychnęła z oburzenia. Postanowiła
nie komentować jego bezczelnej uwagi.
         - Złaź z mojego fotela!
         - Już, już. Nie gorączkuj się tak.
         Podniósł się z fotela, by chwilę
później bezlitośnie opaść na kulawe, skrzypiące krzesło, stojące po drugiej
stronie biurka.
         - Widzę, że meble wciąż czyhają na
życie każdego, kto ich użyje.
         Zignorowała jego uwagę i usiadła na
swoim miejscu, by przed rozpoczęciem dalszego szkolenia przejrzeć poranną
pocztę. Musiała się trochę uspokoić.
         - Dobrze wybrałeś Malfoy - powiedziała ,
nie podnosząc wzroku znad kartki. - Ale skąd taka decyzja?
         - Przemyślałem kilka spraw - odparł,
wzruszając ramionami. 
         - Czyżby moje słowa przemówiły ci do
rozumu?
         - Nie schlebiaj sobie. Po prostu
zrozumiałem, że gdybym trafił z powrotem do Azkabanu motocyklem chętnie zająłby
się Blaise. Moja śliczna Eleanor nie przeżyłaby tego.
         - Jaka Eleanor? - zapytała podnosząc
wzrok i brwi. Nic nie słyszała o tym, jakoby Malfoy miał jakąś dziewczynę.
         - Mój motocykl - odparł ze zdziwieniem.
- A co myślałaś?
         Wywróciła oczami i wróciła do przeglądania
papierów.
         - Nigdy nie zrozumiem facetów -
westchnęła.
####################
Bardzo Was przepraszam za tak dłuuugą
przerwę, ale w moim życiu działo się ostatnio dużo rzeczy. Nowa szkoła, ogrom
pracy i te sprawy. Jednak nie martwcie się, nie zamierzam porzucić pisania, bo
to pasja, która rzeczywiście pozwala mi się realizować. Poza tym jako postanowienie
na 2018 rok wpisałam sobie: "Pisać, pisać, pisać rozdziały!!!" ;-)
Postaram się jeszcze coś naskrobać w
czasie przerwy świątecznej, ale nic nie obiecuję. 
Trzymajcie się cieplutko :-* <3
Zoe Collins
Zoe Collins